Ja także mam swoją "przygodę " z ZUS ,podzielę się ku przestrodze ,choć nie lekko mi do tego wracać . W moim przypadku instytucja działała w zgodzie z prawem i tylko wedle niego .Otrzymałam pismo początkiem 2004 roku wzywające do przedłożenia dokumentów w związku z prowadzoną działalnością gospodarczą .Miałam zarejestrowaną firmę jednoosobową ,handel artykułami przemysłowymi .Firmę tę prowadziłam od 1996 r ,a dopiero w 2004 roku ZUS sobie o mnie przypomniał ,znaczy, zauważył nieprawidłowości .W rzeczywistości to sprawa wyglądała następująco .Ja byłam zatrudniona w firmie państwowej na pełny etat, a firmą zajmował się mój mąż ,ja oczywiście dużo mu pomagałam .Początkowo firma była zarejestrowana tylko na mnie (z tego też powodu ,że nie mogłam się dwa razy ubezpieczać ,czyli składki były odprowadzane z zakładu a my mogliśmy rozwijać firmę ) Po jakimś czasie urodziłam dziecko i chciałam pójść na wychowawczy ,pani w okienku ZUS doradziła abym do działalności dopisała męża ,"bo jak ja chcę być na wychowawczym i prowadzić działalność ?",nie wspomniała nic o płatnościach jakie powinnam wtedy czynić .Mąż był ubezpieczony w KRUS i dopisał się (nie jako pełnomocnik ,ale jako jednakowo odpowiedzialny właściciel ) do mojego zaświadczenia o działalności.Mieliśmy wspólne zaświadczenie ,ja przebywałam na wychowawczym i pomagałam .Po wychowawczym poszłam do KRUS i tam zgłosiłam się do ubezpieczenia ,tam bez problemu mnie zarejestrowano, jako żonę rolnika (uważałam ,że mogę skorzystać z tego przywileju ) .I płaciłam składki do KRUS do czasu kiedy ZUS nie przysłał tego pisma .Początkowo nie dowierzałam ,próbowałam się bronić ,bo nie czułam się winna .Oczywiście rozumiałam co znaczy odpowiedzialność za nieznajomość przepisów ,ale to było trudne do przełknięcia .Naliczono mi około 23.000zł zaległości do tego odsetki co dało zaległość około 45.000. (to było pół roku stresu ,próby-pisma ,itp ). Konsultowałam się z prawnikiem ,który odradził procesu .Ocenił sprawę następująco .ZUS nie popełnił żadnego błędu ,jedynym zarzutem jaki pod adresem tej instytucji mogłam kierować ,który zresztą trudno byłoby udowodnić było to ,iż okres wszczęcia tego postępowania wyjaśniającego przez ZUS był za długi ,że mógł być celowo wydłużony .Odstąpiłam od drogi sądowej po rozmowie z naczelnikiem terenowej placówki ZUS ,który doradził mi złożyć dokumenty i poddać się postępowaniu a za pół roku "...można przecież wnosić o umorzenie ...." i posłuchałam ....i płacę do dziś a ostatnią ratę mam 15 grudnia 2012 roku ,tyle lat ..już się przyzwyczaiłam ,ale nie znoszę instytucji ZUS -uraz mam ( nie do ludzi -tylko do instytucji ) Dla siebie mam szkołę ,że nie należy słuchać pierwszej lepszej pani w okienku tylko szukać informacji . Płaciłam ,bo jakoś się wiodło ,nie składałam o umorzenie ,bo ten sam kierownik powiedział po jakimś czasie ,że tylko w skrajnych bardzo przypadkach można na takowe liczyć a firma prosperowała ....Dwa lata temu rozstałam się z mężem i moja sytuacja się pogorszyła .Próbowałam składać wniosek o umorzenie ,ale nic to nie dało .Rozłożono mi dług na mniejsze raty ( za co powinnam być ZUS dozgonnie wdzięczna ) Mam tylko nadzieję ,że będzie do kogo się udać po emeryturę ....
W związku z tą sprawą nasuwa mi się tylko jedno pytanie .Czy to prawda ,że były przypadki gdzie bez większych trudności umarzano zaległości ?